24 lipca 2013

semi-sweet Forrest.

Półsłodkie białe wino smakuje najlepiej z niebieskiej butelki.

Patrzę na ulubione zdjęcie.
Kłamię.
Patrzę na ulubione zdjęcie.
Kłamie.
Patrzę na ulubione zdjęcie.
Nie kłamię i nie przestaję. Nie kłamię.
 Dopasowanie szczegółowe jest wtedy, kiedy moja broda czekała na swoją bliźniaczą połówkę i spotkały się na łące. Lubię Łąkę, wiesz?



Zamykam oczy i mam w głowie Twoje zamknięte oczy, wytężony węch, który do ust doprowadza śmiertelny dwutlenek węgla, bez którego nie żyję, nie myślę, nie czuję, nie jestem.
Dwutlenek Forresta, bez którego Jenny nie istniała i nie oddychała.
Wszystko jest tak niebiesko-niebieskie!
Upijam się zapachem, upajam się dotykiem. Cieszą się oczy. Jak one się cieszą!
Twoje są ciągle zamknięte. Układają się w zgrabną linię, którą śledzę namiętnie, którą zjadam, równie namiętnie, co łapczywie.
A potem Jenny budzi się ze snu.
Ogląda zdjęcia. Kłamie. Ogląda ulubione. Nie kłamie.
Ogląda: Forrest jej. Forrest bez niej. Forrest dla niej. Forrest z nią. Forrest. Forrest.
Od sześciu do dwudziestukilku miesięcy i do czterdziestu za osiem lub po ośmiu. Jest, będzie i będzie bardziej.
Tak bardzo wierzyła, tak bardzo ufała.
Mama always said:
Jenny Gump - Jenny Forresta.



21 lipca 2013

The gentlest hands.

Jenny czekała na Forresta w ciszy euforycznej radości.
Alabama!
Zerkała raz po raz i kolejny przez szybę. Była przezroczysta.
A potem kolana z waty cukrowej ugięły się pod nią najsłodziej na świecie i zapomniała o szarawej codzienności, okraszonej goryczą pesymizmu.
Śmietankowo-kakaowy pojedynczy tupot ociekał magią z jednej i z drugiej strony. Kleił im się w dłoniach. Kakaowo-śmietankowy przyklejał je do siebie. Przyklejał ich do siebie. Który wybierasz?

Jenny, mam na imię Jenny. Może to coś zmieni?
Czy raj zieleni się tak, jak zieleni się trawa?
Czy to raj? Czy zwyczajna zabawa?
Najpiękniejsze miejsca są o wiele piękniejsze od tego.
Spójrz, ile tu nadziei!



Niebieski most, niebieskie chmury, niebieski Forrest i podobno niebiesko-zielone oczy.
Wartość dodana do umowy między jego Jenny, a jej Forrestem. Ich umowy.

Idealnie pochylał głowę. Zamykał oczy i poddawał się bezwiednie chwili. Lubił włosy i przeczesywał miliony milimetrów. W jego oczach odbijały się wszystkie ukryte wtedy gwiazdy.
Jenny pachniała serem, a mogła przecież wybrać Bubba Gump Shrimp. Byłaby bardziej apetyczna, bardziej osobista, bardziej Forrestowa.

W poniedziałek będzie poniedziałek, ale poniedziałek jest po niedzieli.
Od dziś poniedziałki zaczyna właśnie od niedzieli. Ma wrażenie, że będą zupełnie inne.

Niebieski Forrest błyszczy w jej dłoni.
Przyrzeka mu.
Zaciska pięść i czuje oddech przy uchu. Tak, nobody is perfect.
Za dziesięć lat będzie Forrestem z teledysku.
Za dziesięć lat będzie Jenny za jego plecami.
We just ride.

18 lipca 2013

Ratio-eMpatio.

W tle dobrej roli dźwięczy słodko-gorzki-wesoły-smutek.
Dopada, łapie za kark, zaciska pięści i rzuca na piach.
Szukam ukojenia w Niebieskim.

Zwabiła mnie pułapka na ślimaki. Znowu mnie zwabiła!
Zobaczyłam w oddali błąkającą się Jenny.
Zagubiła się w czasoprzestrzeni i raz po raz stawała na krawędzi. W jej oczach widać było milion myśli, milion łez, milion uśmiechów i milion innych, nieracjonalnych emocji.
[Tak jak ja - Jenny lubiła milion.]
Cieszyła się bardzo cicho z momentów i gestów, które rosły wewnątrz niej.
Im bardziej znała Forresta, tym bardziej ważyła słowa. Bała się, że okażą się dla niego zbyt ciężkie, zbyt wielkie. Nie do udźwignięcia. Nie do pobiegnięcia!
A jeśli Forrest nie pobiegnie?
Zamknęła oczy, objęła jego ramiona i wiedziała, że cały strach zniknie.
Umowa.



Zielona nadzieja - matka głupców - utopiła smutki w miękkiej pomarańczy.
Magiczna oaza miała dzisiaj kolor płytkiego dna.
Jenny bała się nocy.

14 lipca 2013

Invisible Stars.

Zdezorientowana Jenny postawiła stopę w obcej-nieobcej Alabamie, szukając wzrokiem Forresta, którego obraz gościł w jej głowie o każdej godzinie.
Miała nadzieję - jej Forresta.
Ujrzała go z bukietem różnokolorowych uczuć i niewypowiedzianą radością na twarzy.
To wszystko paraliżowało ją wewnętrznie. Rzuciła się w jego ramiona i nie chciała o nich zapomnieć.
Milion myśli kłębiło się w jej głowie. Była oszołomiona. Oczarowana.
Frank o wszystkim doskonale wiedział.
Potem, szukając gwiazd, szukali własnych granic. Nie odnaleźli ich, bo chmury zakryły to, co widać gołym okiem. Gołe oko to szczere oko. Jenny była w tak wysokim niebie, że bała się spojrzeć w dół. Nie wierzyła.


Jenny and me was always together, just like peas and carrots.

Jestem głupią Jenny, która imaginuje Forresta na każdym kroku, ale nie potrafi odmówić sobie szczęścia, jakie ogarnia całe jej ciało - od stóp po uszy - kiedy on jest w zasięgu centymetra kwadratowego.
Forrest, Forrest.
Odbierasz jej racjonalność, odbierasz rozum, a potem znowu podcinasz, podcinasz skrzydła.
Nie podcinaj, bo i tak odrosną. Jak wino bez wina.
Twoja Jenny, pisana od początku, czeka na aprobatę, czeka na znak i pozwolenie.
Jenny wie, że bliskość i obecność to pewnie jedyne, na co może liczyć, jednak nie poddaje się.
Jenny się nie podda!

Kobiecy umysł, pełen imaginacji i szans stworzył Forresta, a potem znalazł go w tłumie przechodniów.
Jej Forrest.
Ona dla Forresta.


3 lipca 2013

Jenny Gump.

Przy dźwiękach pijanego oparami świata Jenny spotkała Forresta.

Wyglądał jeszcze piękniej, niż w jej imaginacjach. Nieskazitelna Niebieskość biła od niego tak bardzo, że pociły jej się ręce. Żeby zająć czymkolwiek zbłąkane palce, jak zawsze z etykietką zrywała deszcz konwenansów tego świata. Potem składała go na pół, i na pół, i na pół i na pół. Dwa po dwa - pozbyła się zbędnego bagażu.
Forrest uśmiechał się niesamowicie. Była pewna, że ta wieloletnia przyjaźń nie była bez znaczenia, ale w jednej chwili wezbrała i zatopiła się we wrzącej lawie. 
Jenny wiedziała - tak wyglądało jej prywatne piekło.
Pokonywała każdy milimetr z dokładnością, jakiej zawsze jej brakowało.
Wszystkie zmysły skumulowały w opuszkach palców, jak w amoku, zaznaczały swoją obecność.
Pijąc wino bez wina, patrzyła na Forresta i wiedziała, że targowy klimat sześćdziesięciu pięciu maszynerii pochłonął ją bez reszty. [Forrest bardzo lubił maszyny, a ona żyła wiatrem jego oddechu we włosach].

***

Potem długo nie mogła zasnąć.
Tak bardzo się bała, ale tak bardzo pragnęła, żeby zawsze był obok.
Noc, niemiłosiernie krótka, przywitała ją wschodem zamkniętych oczu i promieniami jego ramion.
Nie wiedziała, kiedy umarła. Nie wiedziała, kiedy z piekła trafiła do nieba.
Odebrawszy sobie rozum, postanowiła umierać codziennie [...]. Świat wypadł jej z rąk. Nie chce łatwo, nie za sto lat.
A potem zniknęła. 
Jenny swojego Forresta.