11 maja 2014

Teatr Twój widzę ogromny.

Wyjątkowość. Słowo, o którym słyszał każdy z nas, ale nie każdy mógł poczuć, jak smakuje.
Wyjątkowość na przykład bananowa? Albo o smaku sałatki Twojej mamy? Może o smaku kącika ust albo oka, zjadającego jakiś włochaty nos?

Wyjątkowość chwili polega na tym, że codziennie patrzymy na to samo słońce, ale nie codziennie wygląda ono tak, jak wczoraj. Wyjątkowość może być również wtedy, gdy słońca w ogóle nie ma. Kiedy leje jak z cebra, chociaż nie mamy cebra, też jest wyjątkowo. Kiedy rzeka płynie bezwiednie, jak w lipcowe popołudnie, a czas zatrzymuje się na środku drogi, żeby popatrzeć wzrokiem zbitego psa. Myślisz, że taki pies wyczułby czekoladę?

Pinezka Druga Niebieska

Wyjątkowość jest wtedy, kiedy w teatrze budzi mnie Twój szept. Widownia za sceną rumieni się na samo wspomnienie, a ja zerkam na scenariusz, zapisany na kartce w kratkę. Milczący dialog sceniczny chwyta za pierś, by być bliżej serca, otwiera ciało i przeszywa wszystkie zmysły. Aktorzy, idealnie dopasowani, oddają całych siebie, nie bacząc na świat, nie bacząc na oklaski. Symbioza przeznaczenia. Tłum w amoku wiwatuje, staje na równe nogi i próbuje dostrzec każdy szczegół, ukryty w mowie ciała.

Zamieszkajmy w teatrze.

5 maja 2014

Powtórzenia moralne.

Najbardziej lubię przezroczyste kieliszki. Nie za to, że są przezroczyste, ale za to, że wyglądają nadzwyczaj tajemniczo. Wlewam do nich różnokolorową gorycz życia i do znudzenia napawam się mieszanką, której nie da się przełknąć, którą czasem się duszę, a która wabi mnie, jak piękne słowa. Nie przełykam, bo trzymany w ustach smak uderza do głowy jak wino bez wina, za którym tęsknię, o którym myślę, dla którego żyję i bez którego nie istnieję. Oczy cieszą się różnorodnością, możliwością wyboru i podjęciem decyzji, ale podświadomość za każdym razem ostrzega przed tym, że każda gorycz nie bez przyczyny zalewa naszą duszę i permanentnie zatapia kieliszek. O ile niektóre kolory wydają nam się być akceptowalne, o tyle inne nie mieszczą nam się nawet w głowie.
Czasem z kieliszka gorycz wylewa się bokami. Nie ma kolorów, nie ma posmaku, nie ma boków. Nie ma różnorodności, możliwości wyboru i podjęcia decyzji. Podświadomość, zalana gorzką falą, nie ostrzega.

Podświadomość sięgnęła dna.
I nie ma takiego dna, od którego nie da się odbić.



To nie jest tak, że nie piszę, bo nie chcę. To nie tak, że nie piszę, bo brak mi czasu. 
Nie piszę, bo chwilami nie potrafię się odbić.