5 maja 2014

Powtórzenia moralne.

Najbardziej lubię przezroczyste kieliszki. Nie za to, że są przezroczyste, ale za to, że wyglądają nadzwyczaj tajemniczo. Wlewam do nich różnokolorową gorycz życia i do znudzenia napawam się mieszanką, której nie da się przełknąć, którą czasem się duszę, a która wabi mnie, jak piękne słowa. Nie przełykam, bo trzymany w ustach smak uderza do głowy jak wino bez wina, za którym tęsknię, o którym myślę, dla którego żyję i bez którego nie istnieję. Oczy cieszą się różnorodnością, możliwością wyboru i podjęciem decyzji, ale podświadomość za każdym razem ostrzega przed tym, że każda gorycz nie bez przyczyny zalewa naszą duszę i permanentnie zatapia kieliszek. O ile niektóre kolory wydają nam się być akceptowalne, o tyle inne nie mieszczą nam się nawet w głowie.
Czasem z kieliszka gorycz wylewa się bokami. Nie ma kolorów, nie ma posmaku, nie ma boków. Nie ma różnorodności, możliwości wyboru i podjęcia decyzji. Podświadomość, zalana gorzką falą, nie ostrzega.

Podświadomość sięgnęła dna.
I nie ma takiego dna, od którego nie da się odbić.



To nie jest tak, że nie piszę, bo nie chcę. To nie tak, że nie piszę, bo brak mi czasu. 
Nie piszę, bo chwilami nie potrafię się odbić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz