18 listopada 2013

Happysad.

Podświadomość to figlarka, która płata raz po raz kolejny dysonans. Nie pyta o pozwolenie i nie puka do drzwi. Niezapowiedziana, niechciana, bezczelnie przekracza próg, siada w najwygodniejszym fotelu i sieje przeraźliwy niepokój, którego nie sposób się pozbyć.
Nie zrobię więcej zdjęć. Nie widzę Cię. Nie wiem. Boję się.


Może to ten deszcz, może przez tę mgłę, ale w każdej twarzy ciągle widzę Cię.

Kiedy marzną dłonie, ogrzewają je Twoje dłonie.
Kiedy marzną stopy, ogrzewają je Twoje skarpety.
Kiedy marznie serce, wzrok staje się coraz bardziej pusty, coraz bardziej ciemny, a twarz kamienieje drżeniem podbródka. 
Najtrudniej zapanować nad ściśniętym gardłem, wyrównać oddech, przywdziać urok osobisty z uśmiechem, którego przecież nie ma, który padł i krwawi niebieską krwią proletariusza.
Oby się tylko nie wykrwawił.
Może to przez szaro-bure Niebo, a może przez czerwoną rewolucję emocjonalną.
Nasz Kraków pachnie mlekiem z mydlanymi bańkami. Nasz Kraków spaceruje błogim tempem Pielgrzyma.
Niech Kraków uwierzy, że...
Widzę Cię. To przecież właśnie Grzech.

4 listopada 2013

Dobre rady, rady lepsze.


Wyznaczniki wyznaczają wiele wartości. Być może dlatego, że wszystkie zaczynają się od "wu", a może dlatego, że zamysł wartościowania skupia się na swego rodzaju aksjomatach.
Ile potrzeba do szczęścia?
Trzynaście lat? Trzynaście związków? Trzy w dwa? Dwa w trzy?
Nie wiem. Ciągle kiepsko u mnie z matematyką.
Czy rozgrzesza mnie nieczystość czystości? Przykazania i zakazania przetarte chustą z Twoją podobizną?
Nie wiem. Ciągle szukam samorozgrzeszenia.
Czy racjonalne tłumaczenie pociąga za sobą sens, którego warto szukać, za którym warto podążać?
Jak racjonalnie zaszufladkować miłość? Jak zmieścić ją w szufladzie, w której ciężko znaleźć cokolwiek, a mimo to ma się tę pewność, że właśnie ta szuflada jest najbezpieczniejszym miejscem na ziemi?
Nie wytłumaczysz. Nie zaszufladkujesz. Nie trzeba.
Zawsze bawił mnie czas - czas, czas, czekanie i oczekiwania. Dzisiaj kajam się przed nim i zwracam należne mu resztki honoru. Może będzie ich jeszcze kiedyś potrzebował, a może mnie przyda się lepsza z nim komitywa. 
Interesowność czy zapobiegliwość?
Nie wiem.
Szczęście ma imię. 
Kosztuje jeden uśmiech. Jedno spojrzenie. Bez wymuszeń, bez próśb i błagań.
Dobra wola Grzechu. Lepsza wola piekieł.