18 listopada 2013

Happysad.

Podświadomość to figlarka, która płata raz po raz kolejny dysonans. Nie pyta o pozwolenie i nie puka do drzwi. Niezapowiedziana, niechciana, bezczelnie przekracza próg, siada w najwygodniejszym fotelu i sieje przeraźliwy niepokój, którego nie sposób się pozbyć.
Nie zrobię więcej zdjęć. Nie widzę Cię. Nie wiem. Boję się.


Może to ten deszcz, może przez tę mgłę, ale w każdej twarzy ciągle widzę Cię.

Kiedy marzną dłonie, ogrzewają je Twoje dłonie.
Kiedy marzną stopy, ogrzewają je Twoje skarpety.
Kiedy marznie serce, wzrok staje się coraz bardziej pusty, coraz bardziej ciemny, a twarz kamienieje drżeniem podbródka. 
Najtrudniej zapanować nad ściśniętym gardłem, wyrównać oddech, przywdziać urok osobisty z uśmiechem, którego przecież nie ma, który padł i krwawi niebieską krwią proletariusza.
Oby się tylko nie wykrwawił.
Może to przez szaro-bure Niebo, a może przez czerwoną rewolucję emocjonalną.
Nasz Kraków pachnie mlekiem z mydlanymi bańkami. Nasz Kraków spaceruje błogim tempem Pielgrzyma.
Niech Kraków uwierzy, że...
Widzę Cię. To przecież właśnie Grzech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz