17 lutego 2014

Bez Powietrza.

Krzysztof Schodowski, Bez tytułu.

Kiedy nie wiem od czego zacząć albo kiedy chcę powiedzieć tak wiele - siadam i bezsensownie patrzę w monitor, a od patrzenia bolą mnie oczy. Od myślenia boli mnie głowa. Od życia boli mnie serce.
Tak wiele chciałabym napisać, tak wiele powiedzieć, ale głos grzęźnie mi w umyśle i nie potrafi wyjść zwycięsko z opresji. Wojowanie milczeniem. Takim mgnieniem nadziejowym głupiego głupca. Obrzydliwie zielonym. Tak bardzo się gubię i tak bardzo próbuję. I próbuję, i gubię i nie rozumiem, choć chcę.

Nie potrafię oddychać, bo Powietrze zamknęło się w opancerzonej szufladzie, do której nie dochodzą żadne krzyki. 
Nie mam siły, by krzyczeć. 
Nie mam siły, by wstać.
Nie mam nawet siły, by upadać. 
Upadki przerażają mnie tak bardzo, że sparaliżowanie ciała paraliżuje umysł, którego być może już nie ma.
Nie potrafię, nie chcę, nie potrafię. Nie uśmiecham się. 
Pływam w goryczy zielonej nadziei i czekam na niebieską stopę, której przypomni się, że przecież nie umiem pływać.
Przecież nie umiem pływać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz