5 czerwca 2012

I know that I know You.

Oddycham po cichu, żeby dowiedzieć się kim jestem.
Byłam tu już kiedyś. Szłam tak miękko, jak zawsze.
Za plecami czuję obecność słodkiej niewiedzy, która uskrzydla mnie, napędza i utwierdza w samolubnym przekonaniu o słuszności.
Dokąd iść?
Ciągle przed siebie, gdzie zamarzy każdy opuszek palca.
Słyszę inne oddechy, znam je na tyle, żeby nie bać się odwrócić wzroku.
Idę po zielonej trawie, a tak bardzo nie lubię zielonego.
Lubię poranną rosę, bo wydaje się być na tyle niewinna, na ile po zawinionej nocy należałoby mieć wyrzuty.

Czasem wolę nie pamiętać, umiejętnie puszczam w otchłań elementy zbędne, na które szkoda zachodu.
Zachody i zmierzchy lubię najbardziej, bo zwiastują kres.
Nie ma kresu bez wschodu, nowej nadziei i sposobności.
Chwytam prozaiczność, bo proza nadaje życiu poetycki sens, za którym pędzę każdego dnia.
Pędzę w pojedynkę, z plecakiem skarbów i mądrości przeszłościowo-aktualnych.
Życie jest modne.


Tabula rasa.
Słyszę, jak oddycham.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz