14 października 2013

Za rękę hę, hę.

Urodzenie pociąga za sobą pełną prawidłowość funkcjonowania, której nie da się udusić, nie da się utopić, nie da się zapomnieć. Jesień daje nowe życie, które muskam kobiecą dłonią. Od tej pory zwracam uwagę na dłonie. Na życie też zwracam uwagę.
Jak bardzo milion może być milionem, kiedy milion i jeden to już nie to samo?


Ciągle nie mogę pozbyć się bez-trosk-(o, Twój wołacz!)-i-jego uśmiechu!
Wyglądam jak mój Adolf?
Buty, płaszcz, brakuje mi szpicruty. Pytanie?
Doczepiam wąsy, potykam się o kamień, którego być może tam nie było i być może macham wtedy ręką w niemieckim, spolszczonym do granic niemieckości pozdrowieniu.
A jezioro mieni się w słońcu, jakiego tej jesieni już nikt nie zobaczy, a las pachnie wiatrem, las pachnie mchem. 
Pachnę Niebieskim. Pachnę moim Niebieskim-zielonookim, patrząc niebieskim zielonym okiem. Nawet siniaki najpierw robią się niebieskie, a potem zielenieją z zazdrości. 
A poniedziałek jest tak bardzo po niedzieli, że zdarza mu się zdrzemnąć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz