21 lipca 2013

The gentlest hands.

Jenny czekała na Forresta w ciszy euforycznej radości.
Alabama!
Zerkała raz po raz i kolejny przez szybę. Była przezroczysta.
A potem kolana z waty cukrowej ugięły się pod nią najsłodziej na świecie i zapomniała o szarawej codzienności, okraszonej goryczą pesymizmu.
Śmietankowo-kakaowy pojedynczy tupot ociekał magią z jednej i z drugiej strony. Kleił im się w dłoniach. Kakaowo-śmietankowy przyklejał je do siebie. Przyklejał ich do siebie. Który wybierasz?

Jenny, mam na imię Jenny. Może to coś zmieni?
Czy raj zieleni się tak, jak zieleni się trawa?
Czy to raj? Czy zwyczajna zabawa?
Najpiękniejsze miejsca są o wiele piękniejsze od tego.
Spójrz, ile tu nadziei!



Niebieski most, niebieskie chmury, niebieski Forrest i podobno niebiesko-zielone oczy.
Wartość dodana do umowy między jego Jenny, a jej Forrestem. Ich umowy.

Idealnie pochylał głowę. Zamykał oczy i poddawał się bezwiednie chwili. Lubił włosy i przeczesywał miliony milimetrów. W jego oczach odbijały się wszystkie ukryte wtedy gwiazdy.
Jenny pachniała serem, a mogła przecież wybrać Bubba Gump Shrimp. Byłaby bardziej apetyczna, bardziej osobista, bardziej Forrestowa.

W poniedziałek będzie poniedziałek, ale poniedziałek jest po niedzieli.
Od dziś poniedziałki zaczyna właśnie od niedzieli. Ma wrażenie, że będą zupełnie inne.

Niebieski Forrest błyszczy w jej dłoni.
Przyrzeka mu.
Zaciska pięść i czuje oddech przy uchu. Tak, nobody is perfect.
Za dziesięć lat będzie Forrestem z teledysku.
Za dziesięć lat będzie Jenny za jego plecami.
We just ride.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz