"Kiedy pewnego razu spacerowałem po mieście, napotkałem jakąś istotę z czarnymi pejsami, w długim kaftanie. Moją pierwszą myślą było, czy jest to Żyd. (...) Ostrożnie obserwowałem tego mężczyznę, ale im dłużej wpatrywałem się w niego i badałem jego rysy, tym bardziej nasuwało mi się pytanie: czy to jest Niemiec?"
Okrążając Ring, mimowolnie szukał twarzy o idealnie aryjskich rysach. Oczy, włosy, skóra. Oczy, włosy, skóra. Czas pokazał, że jego nadgorliwość została nagrodzona. Nie znał jeszcze Bursy, ale miał Żyda i Niemca.
Grało się tak:
kiedy podstawił Żydowi nogę - Niemiec podnosił rączkę, kiedy dał Żydowi pięć gorszy Niemiec wyciągał karabin. Kiedy wylał Żydowi nocnik na głowę, Niemiec podnosił rączkę, kiedy wpuścił Żyda do tramwaju Niemiec wyciągał karabin. Nie wzywał Boga, bo różnica wiary trochę go mierziła.
A potem szedł spać. Za każdym razem wygrywał, bo śnił mu się Niemiec.
Nie było remisu.
Żydzi nie śnili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz