Świerzbią mnie palce. I wbrew
wszystkiemu – nie są chore.
Zagubione w równinie liter, zakopane w
lawinie myśli, szukają światła, które wyprowadzi je z marazmu i
wzniesie na szczyty gór. Bo gdzie indziej można chodzić po górach?
Świerzbią mnie palce, Adolfiku.
Najbardziej stresuje pierwszy krok albo
zdecydowany krok.
Im więcej lat, tym mniej pierwszych
kroków. Pociągasz za spust poukładanej codzienności i dokonujesz
przewrotu. Jak bardzo lubisz przewracać, fikać i koziołkować
życie?
Zdecydowane kroki kreują wachlarz
osobowości podsycanej nieustannie inteligenckimi marzeniami o
arcywielkości, podjudzonymi tak bardzo, że od samego marzenia
zadurzam się razem z Tobą w pańskiej utopii idealnej i nie
potrafię zadowolić się jakimkolwiek półśrodkiem. Bo głupota
lubi tłum.
Świerzbią mnie palce.
Pociągam za spust i zabijam rzeszę.
Zabijam Rzeszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz