5 września 2013

Świat wypadł mi z rąk.

Nie można zabierać komuś powietrza. 
Nie można zabierać komuś powietrza, które się podarowało, którym też się oddychało, które było naprawdę.
Wiesz jaki to ból? Jakby każdy Niebieski dzień był czarny. Jakby Niebieskie myśli stawały się czarne, jak burzowa noc. 
Boję się burzy.  Bardzo boję się burzy. 
Nie mam czym oddychać. Powietrze dusi się moją obecnością, bierze ze swojej sfatygowanej szuflady wielki nóż i odcina cząstki mojego ciała tylko po to, żeby wyrzucenie mnie z niej było prostsze. 
Przecież masz do poukładania całe biurko. Całe biurko. Jedna szuflada to zbyt wiele? 
Mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Może milion. Milion bez Powietrza nie istnieje.

"Jenny, mam na imię Jenny.  Może to coś zmieni?" - tak śpiewała Edyta. Lubisz ją. Ja też ją lubię.
Chociaż Jenny robiła WSZYSTKO, by zniknąć - Forrest po prostu był obok. Kochał ją bezwarunkowo, jak bezwarunkowa jest miłość.
Jego dziewięćdziesiąt procent i jej dziesięć procent - zaangażowania. Bez licytacji, bez honoru.
Nie ma honoru. Nie ma licytacji. 
Gdzie jest akceptacja?



Jesteś jak Jenny. Emocjonalnym alkoholikiem. 
Forrest wyleczył Jenny. Oboje chcieli.


2 komentarze:

  1. I don't know if Momma was right or if, if it's Lieutenant Dan. I don't know if we each have a destiny, or if we're all just floating around accidental like on a breeze, but I, I think maybe it's both. Maybe both is happening at the same time.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faith in ourselves is necessary to have wishes at all.
    Destiny make wishes come true.
    People need each other.

    OdpowiedzUsuń