Od rana mieszczę w głowie wczorajszy zachód słońca.
Zachód słońca, bo zbliża się wieczór, bo zbliża się noc.
Najbardziej lubię długie-krótkie noce.
Stopy pielgrzymów dają krok. Ważne jest, żeby kroki były równe. Czasami zdarza się tak, że lewa stopa nie nadąża za prawą. Wtedy lewa wpada w panikę, prawa nie rozumie. Prawa zwalnia, ogląda się, szuka. Lewa przyspiesza, wyprzedza prawą, nie ogląda się za siebie, bo czuje, że powinna nadążyć. Czasami też czuje, że w ten sposób ucieknie. Mijają się, czują wzajemnie swoją obecność, ale nie widzą, nie chcą, nie mogą. Chcą, tak bardzo chcą!
Potem prawa przyspiesza, lewa zwalnia.
I znajdują się w połowie drogi. Wzrok ich palców poraża elektryczną chemią. Dopada je wspólny rytm.
Wspólny rytm do tańca i tak samo wspólny do biegania.
Czy stopy dopasowują się tak idealnie, jak dołeczki na brodach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz